Na początku chciałbym zaznaczyć, że celem tego tekstu nie jest krytykowanie Fallouta, ale próba odpowiedzi na pytanie: czy sytuacja przedstawiona w Falloucie mogłaby zaistnieć naprawdę.
Grając w moją ulubioną grę (zgadnijcie jaką 8>) zacząłem się zastanawiać: jaki jest świat Fallouta? Może wydać się to Wam banalnym pytaniem, ale sami pomyślcie: czy po zagładzie atomowej świat wyglądałby choć w przybliżeniu tak, jak przedstawiają go panowie z Black Isle Studios? W Stanach Zjednoczonych żyje (według danych z 1993r.) 223 mln ludzi. Do roku 2052, w którym (według biblii Fallouta) zaczęły się Wojny o Zasoby (Resource Wars), liczba ta powiększy się. Czy więc z tych kilkuset milionów ludzi pozostałaby tylko garstka jaką spotykamy w Falloutach? Jeżeli chcielibyśmy przyjmować za pewnik słowa twórców serii czy reklam, to moglibyśmy przytoczyć tekst reklamy Fallout Tactics, który mówi: „Sto bomb atomowych zrzuconych na państwo wielkości Stanów Zjednoczonych spowoduje natychmiastową śmierć 20% obywateli.[…] Pozostałe 80%, aby przeżyć, będzie potrzebowało taktyki…”. 80% z 200 mln, to 160 mln ludzi. Gdzie oni są? W F1,2 i FT:BoS możemy spotkać tylko garstki ludzi skupionych w małych osadach. Nie wiem, czy ich łączna liczba, wyniosłaby w sumie tysiąc. Oczywiście można tłumaczyć, że reszta mieszka bezpośrednio na pustkowiu, ale nie sądzę, aby był to zbyt rozsądny argument. Poza tym, gdzie podziały się setki miast i miasteczek, które obecnie istnieją na terenach przedstawionych w grze? Przecież takie niewiele znaczące skupiska ludzkie są oddalone o setki kilometrów od ważnych, ze strategicznego punktu widzenia miejsc, takich jak bazy wojskowe czy siedziby rządzących i nie powinny ucierpieć na skutek bombardowań strategicznych, mających na celu zniszczenie ważnych dla wroga punktów. Czy więc Fallout mógłby zaistnieć naprawdę? Odpowiedź na to pytanie pozostawiam garstce wytrwałych, którzy dotrwali do końca mojego tekstu.
Autor: the_hated_one