Fallout 3

Recenzja Fallout 3

Osiem lat temu, gdy do mojego życia trafił Fallout (ten stary i dobry stworzony przez Interplaya) nie przypuszczałem, że będę miał zaszczyt pisać recenzję trzeciej części cyklu, jako redaktor naczelny jednej z największych stron o Falloucie w Polsce. Prawdę mówiąc, to przez długi okres po zapoznaniu się z dwoma pierwszymi częściami sagi miałem wątpliwości, czy dane mi będzie pograć kiedyś w trzecią część. Trzeba przyznać, że po ukończeniu dwójki chyba każdy czekał na upragniony dalszy ciąg przygody na Pustkowiach radioaktywnej Ameryki. Pojawił się Fallout Tactics: BoS, to jednak nie było to na co czekaliśmy. Nie za to pokochaliśmy Fallouta.

Kilka lat temu pojawiła się wiadomość, że oryginalni twórcy pierwszych Falloutów realizują projekt o nazwie Van Buern, mający być zbawieniem – trzecią częścią cyklu. Radość jednak nie trwała długo – projekt rozbił się o problemy finansowe i został zawieszony…

Marka trafia do Bethesdy

Czekaliśmy… Czekaliśmy, aż całą scenę obiegła wiadomość, że Bethesda wykupiła prawa do trzeciej części cyklu. Oburzenie, rezygnacja i bezsilność – to chyba najlepiej opisuje uczucia, jakie przyniosła ze sobą owa wiadomość prawdziwym fanom. Powszechnie wiadomo, że Bethesda słynie z serii The Elder Scrolls – pseudo cRPGów, które nie wymagają wiele myślenia, a ich klimat postanowiono stworzyć tylko i wyłącznie przy pomocy grafiki wymagającej kosmicznych komputerów. Przyznam się szczerze, że w Morrowinda próbowałem grać chyba siedem razy, za każdym razem nudził mi się w tym samym miejscu i nigdy go nie ukończyłem. W Obliviona postanowiłem pograć niedawno. Stało się to samo. Dialogi sprowadzone do jakiejś śmiesznej listy tematów i rozwój postaci, który mi osobiście nigdy się nie podobał.

Każdy miał przed oczami chyba właśnie takiego Fallouta 3 – przecież Bethsoft nie pokazała nigdy, że stać ją na coś więcej. Już po ukazaniu się pierwszych screenów z nowego dzieła studia Bethesda podniosły się głosy, że Fallout 3 nie będzie niczym więcej niż tylko „Oblivionem na sterydach”. Zmienią trochę tekstur, podrasują grafikę i dadzą nam po raz kolejny tego samego gniota, którego serwowali nam zawsze, ale…

Zaskoczenie

Nie wiem, co mam pisać… Nie wiem, co mam myśleć. Zasady kierujące światem zostały obrócone, a ja tego nie zauważyłem? Bowiem Fallout 3 ujrzał światło dzienne 28 października (trzy dni później pojawił się w Polsce), ja dostałem mój egzemplarz w piątek 7 października. Dziś 11 października piszę recenzje trzeciej części kultowej sagi, jaką jest Fallout i wszystko, co przeżyłem przez te ostatnie 4 dni (a raczej 3 noce) wskazuje na to, że… myliliśmy się.

Zacznę może od grafiki, bowiem ona zawsze była najbardziej zauważalna w produkcjach Bethesdy. Jest, i oczywiście nie jest byle jaka. Oczywiście jej prawdziwe piękno mogą docenić tylko właściciele komputerów porównywalnych do tych, jakimi dysponuje NASA, ale nie jest źle nawet na średnich ustawieniach. Ja na takich grałem i przyznam się, że w niektórych momentach widoki Pustkowia mnie po prostu zachwyciły. Majestatyczne szkielety wieżowców gdzieś daleko na horyzoncie, złom i resztki budowli walające się wszędzie. Piękno w całej swojej zabójczej naturze. Nie tylko krajobrazy są piękne. Weźmy np. efekty strzałów z karabinu plazmowego. Zakochałem się w tym.

Postacie

Postacie, a szczególnie ich twarze wyglądają znacznie lepiej niż te z Obliviona. Widomo, że dwie pierwsze części miały widok izometryczny. Jedną z największych obaw było to, czy można przenieść Fallouta na silnik o widoku z perspektywy pierwszej osoby. Byłem sceptykiem, uwielbiam bowiem cRPG z rzutem izometrycznym. Tylko w takie grałem, wszystkie inne szybko się nudziły. Ale powiem Wam, że kurcze… Udało się. Po raz pierwszy mogłem zobaczyć z pełną wolnością, jak będzie wyglądać postapokalipsa i spodobało mi się. Oczywiście inny widok niesie ze sobą inne problemy. W starych Falloutach, wygląd większości rzeczy i postaci sami sobie kreowaliśmy w myślach – wiadomo grafika była tylko, szczegółowym, ale symbolicznym przedstawieniem obiektów. Tutaj jest inaczej, wszystko dostajemy podane na talerzu. Najgorzej w tym starciu wychodzą postacie. Niektórzy zarzucają, że podczas rozmowy modele postaci stoją jak słupy soli… Ciężko mi powiedzieć, jak dla mnie wyglądały całkiem OK.

Animacje

Co innego animacja postaci podczas ruchu. Nie mówię tutaj tylko o ludziach, czy postaciach w miastach. Najbardziej widać niedopracowania podczas walk. Wszystko zachowuje się pod względem fizycznym, jakby było jedną wielką bryłą bez masy. Gdy ktoś nadepnie na jakiś wyższy kamień, albo ogrodzenie, całe ciało unosi się w górę. Najbardziej zraziło mnie to podczas walki z radskorpionami, gdy było widać, że jedną nogą stoją na wysokim kamieniu, a wszystkie pozostałe nogi unoszą się w powietrzu i magicznie potwór utrzymuje równowagę!

Skoro już, przy takich rzeczach jesteśmy. Śmieszne jest też, że czasami przeciwnik potrafi dostać takiego rozpędu, że w mgnieniu oka z granicy pola widzenia znajduje się tuż przed Tobą. Sytuacja zdarzająca się nader często, gdy występują nierówności podłoża. Czasami bardzo to wkurza – szczególnie, gdy mamy mało amunicji i jesteśmy na skraju śmierci. W takich sytuacjach nawet VATS nie pomoże, bo w kogoś, kto stoi praktycznie pod Twoimi nogami gorzej trafić.

Nowości

Doszliśmy więc do jednej z najbardziej kontrowersyjnych składowych trzeciego Fallouta. System celowania VATS. Jest to wynalazek Bethesdy, który miał zastąpić system walki turowej znany z dwóch poprzednich części. Wielu na niego narzekało, a to, że po każdym strzale trzeba czekać kilkanaście sekund, by skończył się filmik w zwolnionym tempie, a to, że walki turowej to i tak nie zastąpi. Prawda to, ale przyznam się, że gdybym miał przeżyć jakaś przygodę z gry w realnym świecie, to chciałbym, by walka właśnie w taki sposób wyglądała. Ten, kto to wymyślił miał genialny pomysł. Wiadomo, że w rzeczywiści nie ma czegoś takiego, jak walka turowa, ale ten VATS świetnie ją zastępuje.

Niestety i on nie jest pozbawiony baboli. Czasami zdarza się, że podczas wykonywania strzału nastąpi sytuacja, o której już wspomniałem. Przeciwnik zostanie praktycznie teleportowany w pobliże gracza i rozminie się z kulą. Jeśli między Tobą a przeciwnikiem jest jakiś kawałek muru, albo strzelasz przez otwór w ścianie spodziewaj się, że kula zrykoszetuje, albo zatrzyma się na przeszkodzie mimo to, że powinna przelecieć kilka centymetrów obok. Ogólnie jednak VATS bardzo mi się spodobał. Walczyłem praktycznie tylko przy jego pomocy. Nie lubię strzelanek, a ten pomysł wprowadza dużo taktyki w walkę. Nie samą walką jednak człowiek żyje, nieraz wystarczy jedynie rozmowa.

Dialogi

Zajmijmy się więc dialogami. One były niewątpliwie jedną z najsłabszych stron poprzednich produkcji Bethsoft. Wspomniane przeze mnie listy tematów rozmów, zamiast pełnych wypowiedzi postaci – porażka. Obiecałem sobie, że jeśli to samo spotka Fallout 3, to osobiście powieszę osobę za to odpowiedzialną za jaja. A tutaj miłe zaskoczenie. Możemy wybierać kwestie naszej postaci i w dodatku mają ten ironiczny i drwiący klimat poprzednich części! Poczułem się jak w niebie. Nareszcie pojawiła się gra, która dała mi to, co najbardziej lubiłem – mogę w pełni wczuć się w odgrywaną postać. Trochę gorzej jest z kwestiami NPCów. Zdarza się, jak Morrowindzie i Oblivionie, ze czasem gadają o czymś zupełnie innym, niż się pytamy, lub po dłuższym dialogu okazuje się, że mówią coś zupełnie innego niż na początku. Są to jednak sytuacje marginalne… Niektórzy narzekają, że nie da się przewijać poprzednich kwestii. Mi to jakoś bardzo nie przeszkadzało. Czasami tez mamy wrażenie, że system rozmowy prowadzi nas za rączkę dając tylko takie możliwości wyboru kwestii, jakie są na daną sytuację słuszne. Mimo wszystko za dialogi Fallout 3 dostaje ode mnie wielkiego plusa.

Klimat

Co jeszcze oprócz dialogów tworzyło klimat Fallouta? Ano muzyka. Mark Morgan pokazał klasę komponując muzykę do dwóch pierwszych Falloutów. Tu niestety tego brakuje. Mamy niby radio w PIPBoyu, ale tam lecą tylko kawałki popularnych piosenek. Głupot prezydenta Enclave w końcu nikt nie będzie słuchał. Brakuje trochę tej instrumentalnej muzyki budującej nastrój beznadziei i zagrożenia. Za zagrożenie jest, czeka na każdym kroku. Bowiem należy pamiętać, że to Pustkowia byłego Waszyngtonu i nie są tak puste jak wskazuje nazwa.

Skoro powiedziałem o rzeczach, które na klimat się składają może zajmiemy się całokształtem? Każdy z nas zadawał sobie pytanie: Czy Fallout 3 będzie tylko środkiem na zarobienie kasy, czy kontynuacją legendy? Bez wątpienia Bethesda podjęła nie lada wyzwanie starając się wskrzesić Fallouta. Ciężko mi osądzić, jak im to wyszło. Niby czuć klimat Fallouta, tego cudownego uniwersum, ale… czegoś też brakuje. Ciężko mi powiedzieć czego. Może tego widoku, a może tego, że tutaj grafika wykonuje pracę mojej wyobraźni. Ale nieoczekiwanie przez to powstaje coś, czego wcześniej nie było. Jest tutaj cząstka rozgrywki, która zapełnia miejsce tej brakującej rzeczy i tworzy klimat całkiem nowego Fallouta. Niby ten sam, a jednak inny.

Mam na myśli możliwość zwiedzania świata. Mnogość lokacji i wolność poruszania się po Pustkowiu jest cudowna. Sam długo zwlekałem nim przystąpiłem do głównego wątku fabuły. Zwiedzałem i robiłem zadania poboczne, a i tak wiele miejsc nie odwiedziłem. Musiałem zając się przejściem gry, bo gdybym miał zwiedzić wszystkie dostępne lokacje zobaczylibyście tą reckę chyba za kilka tygodni.

Zadania

Trzeba pochwalić ludzi z Beth za wymyślenie zadań pobocznych. Wiele z nich przeradza się w kilkugodzinne epizody, jak choćby Quest z Rodziną, czy ognistymi mrówkami. O Podręczniku Przetrwania już nie wspomnę, bo to zabawa na kilka dni (ale czego się nie robi dla kochanej Moiry 😉 ). Za to wątek główny, może nie najdłuższy- jest epicki. Szczególnie końcówka. Samo zakończenie jest… poruszające, doniosłe, wspaniałe i smutne za razem… Szkoda tylko, że przedostatnia część fabuły została nazwana Amerykański Sen. Kiedy oni skończą z tym swoim natarczywym patriotyzmem?

Się rozpisałem, więc kolej na konkluzje. Osobiście uważam, że mimo wielu obaw Fallout 3 stanął na wysokości zadania. Obawialiśmy się, klęliśmy na Bethesde. Ale dostaliśmy Fallouta , jak to coraz częściej słyszę, na miarę naszych czasów. Problem z nami starymi maniakami Fallouta wynika z tego, że przez 10 lat graliśmy w te same gry, na tym samym silniku. Nagle dostaliśmy coś zupełnie innego, a takiego samego za razem i jesteśmy w szoku. Dla mnie Fallout 3 udowodnił, że jest godzien miejsca w sadze Fallouta, bardziej nawet niż FT: BoS. Nie wyklniemy go, jak falloutową strzelarkę na konsole sprzed kilku lat (chodzi mi o Fallout: BoS). Teraz będę czekał na czwartą część z nadzieją, że Beth wyciągnie wnioski z błędów popełnionych tutaj i sugestii graczy, które na pewno będą do nich napływać. Fallout 3 okazał się ostatecznie bardziej Falloutem niż Oblivionem. A ja miałem szczęście po raz kolejny przeżyć wspaniałą przygodę na Pustkowiach zniszczonej Ameryki…

Werdykt

To jeszcze nie koniec. Trzeba dać ocenę. Lubię skale ocen od 1 do 10. To chyba najtrudniejsza część. Trzeba dobrze zwarzyć plusy i minusy. Gdyby F3 był grą idealną musiałbym dać mu 10. I nie wahałbym się, mimo tego, że do dzisiaj ta ocena była dla mnie zarezerwowana tylko dla dwóch pierwszych części. Jednak Fallout 3 idealny nie jest. Niedociągnięcia, denerwująca fizyka, nie częste, ale jednak rozczarowania dialogami i brak odpowiedniej muzyki. Wiem, że są/będą mody, które to naprawią, ale nie my powinniśmy wyręczać twórców. Ale skoro przy takich sprawach jestem, to jeszcze krótko wspomnę, o rzekomej niestabilności Fallout 3. Słyszałem o wielu problemach, niektórzy podobną nie mogą gry zainstalować, a inni grać, bo co chwile wywala ich do Windy. Mi przez 4 dni grania zdarzyło się maksymalnie 10 takich wypadków. Kilka razy przy ładowaniu sejwa, raz przy wychodzeniu z gry i dwa albo trzy podczas normalnej rozgrywki. To też musi wpłynąć na końcową ocenę, tak więc…

Ocena końcowa: 8.5/10

Plusy:

  • klimat
  • dialogi w stylu poprzednich części
  • VATS
  • modele potworów znanych z poprzednich części – pod względem wierności
  • swoboda
  • grafika
  • dużo pobocznych i ciekawych zadań
  • ostatecznie okazało się, że to jednak jest Fallout

Minusy:

  • skopana fizyka postaci
  • niezbyt klimatyczna muzyka
  • główny wątek mógłby być trochę dłuższy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.