The Shadow Beast Project

14 VI 2070r.
Tajny ośrodek badawczy armii Stanów Zjednoczonych w bazie Black Mountain w stanie Waszyngton.
Poziom 13. Główne Laboratorium Badawcze.

Pip…
Pip…
Maszyna systematycznie odliczała uderzenia serca.
Pip…
Pip…
Srebrno-białe sterylne laboratorium, w którym krzątają się ludzie w białych kitlach.
Pip…
Pip…
Wzdłuż ściany za grubą, pancerną szybą ciągnie się rząd szklanych butli.
Pip…
Pip…
W każdej z nich znajduje się sztuczne życie.
Pip…
Pip…
Przeznaczeniem jednego z nich jest się przebudzić.
Pip…
Pip…
Piiip…
Piiip…
Piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiip…

– Profesorze! – Collins z niedowierzaniem patrzył na monitor. – Profesorze! Rx-73 się przebudził!
– Pokaż! – starzec w kitlu podzielił entuzjazm podwładnego. – Nareszcie! To pierwszy krok! Teraz Pentagon będzie musiał pozwolić na dalsze badania! – odsunął Collinsa i usiadł na jego miejscu. – Komputer! Wykonaj skanowanie wskaźników życiowych obiektu numer rx-73!.
Ludzie, którzy zbiegli się po okrzyku Collinsa zobaczyli, jak po ścianach butli przesuwają się świecące ramiona skanera. Po kilkunastu sekundach, podczas których wszyscy zebrani wstrzymali oddech, z głośników rozległ się spokojny kobiecy głos.
– Główne wskaźniki życiowe obiektu w normie. Tętno stałe. Wykrywane fale mózgowe zbliżone do fal ludzkich. Wykonuję skanowanie spójności struktury komórkowej. – ramiona skanera przesuwały się tym razem znacznie wolniej. Po minucie komputer zakomunikował – 97,6258% wiązań komórkowych poprawnych. Pozostała części w fazie ostatecznego wykształcania. Prawdopodobieństwo poprawnego wykształcenia wynosi 96,73%.
Ciszę laboratorium zakłócił odgłos śmiechów, krzyków i klaskania. Wszyscy gratulowali profesorowi udanego eksperymentu. W zamieszaniu nikt nie zauważył, że rx-73 otworzył oczy. Przez zaparowane szkło obserwował ludzi tłoczących się za pancerną przesłoną. Jego zielone oczy pobłyskiwały złowieszczo. Przebudził się ze stwórczego snu i zaczął zbierać informacje o otoczeniu. W pamięci zachowywał nawet najdrobniejsze szczegóły. W zakamarkach jego podświadomości zaczął rodzić się inteligentny umysł. Jego zwężone źrenice stały się teraz wyrazem ciekawości, pragnienia wolności i gniewu. Zamknął oczy i zapadł w sen. Pierwsze przebudzenie do nowego życia było dla niego bardzo wyczerpujące.
Pozwolił zaczątkom swoich myśli swobodnie przepływać przez umysł.

***

19 VI 2070r.
Tajny ośrodek badawczy armii Stanów Zjednoczonych w bazie Black Mountain w stanieWaszyngton.
Poziom 3. Sala Konferencyjna nr 2.

– Witam panów. Cieszę się, że możemy się spotkać w pełnym składzie. To co mam zamiar powiedzieć… – profesor przemawiał w sali konferencyjnej pełnej wysokich rangą pracowników Pentagonu. Jednak w tej chwili przerwał mu generał Ransom.
– Profesorze Drozynski, proszę przejść do meritum! – zagrzmiał. Drozynski obrzucił wojskowego gniewnym spojrzeniem. Na to generał uciszył się. W gruncie rzeczy Ransom był człowiekiem słabego charakteru, a wysokie stanowisko wojskowe pozwoliły mu zająć znajomości jego ojca. Reakcja naukowca nie była taka jakiej się spodziewał co go lekko zszokowało i uciszyło.
– Jeszcze tylko jedna formalność i będzie pan mógł mówić, profesorze. – Ramirez, oficer zajmujący się całą papierkową robotą z tajnymi aktami w bazie wstał z plikiem dokumentów w ręce. Drozynski skinął głową i zajął swoje miejsce. Lubił Ramireza. W bazie uważano go za równego gościa. Ramirez w pełni zasługiwał na tę opinię: był sympatycznym, wiecznie śmiejącym i służącym innym pomocą żołnierzem. Jednak najważniejsze – nie był donosicielem, tak jak wielu innych oficerów chcących w ten sposób szybko awansować, co z reguły przynosiły skutek zgoła odwrotny. Po prostu dowódcy wiedzieli, że kabel i lizus to nie materiał na prawdziwego dowódcę. Ramirez był wręcz podręcznikowym materiałem na dowódcę. Był właśnie taki jakiego było trzeba: odpowiedzialny, kompetentny, odważny i lojalny. Nie był jednak (co też było ważne) automatem wykonującym wszelkie rozkazy bez zastanowienia. Kiedy rozkaz wydawał mu się niesłuszny, niesprawiedliwy, czy, po prostu, głupi, nie wykonywał go i otwarcie przyznawał się do tego przed zwierzchnikami, ponosząc całą tego odpowiedzialność. Nie zależało mu na awansach, jeśli miałby by je zdobywać w sposób nie zgadzający się z jego systemem wartości. Dowódca bazy, generał Sharks, doceniał wartość Ramireza. Oficer był jego bezpośrednim podwładnym i osobistym asystentem, przez co miał pewien wpływ na decyzje generała. Jednak nigdy nie używał swoich wpływów dla własnej korzyści.
– Zapewne każdy z panów to wie, ale dla porządku: wszystkie informację przedstawione tutaj zastrzeżone są klauzulą tajności stopnia 6. Zdradzenie czegokolwiek z przedstawionych tu informacji podlega konsekwencjom opisanym w paragrafie 12, punkt 6 regulaminu. Proszę profesorze. – rzekł siadając. Drozynski wstał i zaczął mówić.
– Dziękuję. A więc jak wszyscy wiemy, kilkanaście lat temu na Ziemię spadł meteoryt. – Na dużym ekranie umieszczonym na ścianie sali zebrani mogli zobaczyć komputerową animację przedstawiającą upadek meteorytu. – Wewnątrz znaleźliśmy obcy materiał genetyczny. Wstępne analizy wykazały, że możemy połączyć je z ludzkim DNA. Przez kilka lat próbowaliśmy je połączyć. W końcu, w maju w roku 2067, dzięki czynnej pomocy nieżyjącego już prof. Carbeita, udało się nam połączyć te dwa łańcuchy w jeden trwały związek. – Na ekranie ukazała się animacja przedstawiająca łączące się łańcuchy DNA. – Wtedy zaczęliśmy prace nad stworzeniem hybrydy człowieka z obcym. Na początku próbowaliśmy wytworzyć i rozwinąć embrion w sztucznej macicy, ale z niewiadomych powodów zarodek przestawała się rozwijać i ginął po 2 tygodniach. – Na ekranie zebrani mogli ujrzeć obraz przyspieszonego komputerowo rozwoju zarodka. Kiedy licznik u dołu ekranu doszedł do 14 dni, nastąpił rozkład tkanek embrionu. – Wtedy postanowiliśmy podjąć próbę wyhodowania w pełni dojrzałego organizmu. – Na ekranie widać butlopodobną komorę wypełnioną płynem organicznym, a w niej przyspieszony komputerowo rozwój organizmu. – Tutaj mieliśmy większe nadzieje. Prawie wszystkie obiekty dotrwały do finalnego stadium rozwoju, jednak jak do tej pory, właśnie podczas tego stadium rozwój się zatrzymywał i obiekt rozkładał się w płynie organicznym. – Na ekranie widać rozkładające się ciało. Kilku z obecnych z niesmakiem odwróciło oczy. – Jednak kilka dni temu udało się nam. W pełni ukształtowana hybryda została wyhodowana. – Na ekranie ukazuje się komora z pełni rozwiniętym organizmem. Zebrani wpatrują się w ekran. – Jeżeli wszystko dobrze pójdzie, najdalej za tydzień opuści komorę i rozpoczniemy proces rozwoju umysłowego.
– Dobrze, profesorze, ale co z tymi implantami o których tak było głośno na ostatnim zebraniu? – zapytał jeden z zebranych.
– Tak, a więc już na etapie początkowego rozwoju wczepiliśmy podstawy konstrukcji implantów wspomagających. W kolejnych etapach, w miarę rozwoju, rozbudowywaliśmy je. Teraz są już gotowe. Wprowadziliśmy odpowiednie programy do komputerów sterujących. Implanty te wspomagają pracę organizmu i w przyszłości pozwolą mu osiągać wyniki przewyższające ludzkie. Odgrywają także funkcję czujników i sond. Dzięki temu będziemy zawsze wiedzieli co dzieje się w jego wnętrzu. Dzięki odpowiednim wszczepom w mózgu będziemy także widzieli i słyszeli to co on. Sygnał wysyłany przez nasze pluskwy będzie silny (dzięki jego wzmocnieniu przez metalowy endoszkielet) na tyle, że poprzez satelity będziemy mogli go odebrać z każdego punktu na ziemi. Te implanty mają także właściwości dodające nowe umiejętności, np. podczerwień, noktowizja, wielokrotny zoom, jeśli chodzi o oczy. Znaczne wyczulenie słuchu i innych zmysłów i oczywiście wspomaganie mięśni i pracy mózgu. Będzie miał, m.in. fotograficzną pamięć.
– A więc dobrze profesorze! Specjaliści w Pentagonie nie byli pewni, czy wprowadzenie endoszkieletu i wszczepów do mózgu oraz układu nerwowego, nie doprowadzi do paraliżu czynności życiowych. Ale…
– „Specjaliści! Też coś!” pomyślał Drozynski.
– Ale, skoro wszystko jest w porządku, przyznajemy panu fundusze na dalsze badania. Pański superżołnierz może nam się przydać. A jak nazwał pan ten projekt?
Profesor zastanowił się przez chwilę.
– Projekt… Shadow Beast.

***

23 VI 2070r.
Tajny ośrodek badawczy armii Stanów Zjednoczonych w bazie Black Mountain w stanie Waszyngton.
Poziom 13. Główne Laboratorium Badawcze.

Z komory powoli wyciekł płyn organiczny. Przednia część z cichym sykiem oddzieliła się od spodniej. Obiekt Rx-73 został przeniesiony na stół operacyjny przez ramiona robota laboratoryjnego. Wokół stołu zebrali się pracownicy laboratorium odziani w maski i fartuchy. Rozpoczynała się praca nad odłączeniem od ciała przewodów doprowadzających pokarm i odprowadzających szkodliwe produkty przemiany materii. Wszystko szło dobrze. Chirurdzy szybko i sprawnie usuwali przewody i wymontowywali porty docelowe. Kiedy został już tylko port podający pokarm bezpośrednio do przełyku, serce obiektu przestało nagle bić. Początkowo operujący wpadli w panikę, jednak szybko opanowali się. Zaczęli reanimować obiekt. Po kilku sekundach rytm serca powrócił. Chirurdzy szybko zakończyli demontaż ostatniego portu.
– Demontaż portów zakończony, profesorze. – zakomunikował Collins.
– Bardzo dobrze. – Drozynski uśmiechnął się nieznacznie. – Przenieść obiekt do sali przystosowawczej nr 1.
– Tak jest.
Do stołu operacyjnego podjechał niewielki sześcienny robot. Z jego wnętrza wysunęły się dwa mechaniczne ramiona, które wsunęły się w otwory pod blatem stołu operacyjnego i ostrożnie go podniosły. Następnie umieściły go na specjalnie przygotowanym podeście wbudowanym w obudowę robota. Kiedy blat razem z rx-73 spoczął na robocie, ten powoli ruszył w stronę wyjścia. Maszyna poruszała się na dużych kołach z precyzyjnie wytonowanym zawieszeniem, tak, żeby podczas jazdy żaden wstrząs nie uszkodził transportowanego obiektu. Robot powoli zajechał przed windę towarową, w odległości kilkunastu metrów za nim szła grupa naukowców nadzorujących przewóz obiektu, co z uwagi na doskonałą budowę maszyny, przygotowanej do takich zadań było całkowicie zbędne. Robot umieszczonym na swej obudowie portem podczerwieni przywołał windę, a następnie obrócił podest na którym spoczywał blat stołu, w taki sposób, aby móc bez przeszkód wjechać do windy. Kilku nadzorców pozostało przy maszynie, podczas gdy reszta zjechała windą osobową. W końcu drzwi rozjechały się z cichym sykiem. Robot powoli wjechał do środka. Za nim stłoczyli się naukowcy. Mimo, że windy towarowe w bazie były dość obszerne, nie były przygotowane do przewożenia obiektów większych niż standardowy sprzęt laboratoryjny. Dlatego po umieszczeniu w windzie blatu pozostało mało miejsca dla ludzi. Były także windy większe, mogące wwieść wewnątrz ośrodka i czołg. W razie potrzeby można było zwieźć w głąb bazy nawet obiekt wielkości boeinga 747. Z mieszczącego się na powierzchni lotniska można było zjechać do olbrzymiego hangaru. Na najniższym poziomie bazy zbudowano potężny podnośnik. Był on połączony z płytą podłogową hangaru, co pozwalało transportować olbrzymie obiekty w głąb bazy. Natomiast znajdujący się pod ziemią system magazynów i hangarów pozwalał zgromadzić w Black Monutain sprzęt, przy pomocy którego można by opanować niewielki kraj. Profesor Drozynski chciał jednak przewieźć obiekt w jak najkrótszym czasie, aby jak najszybciej rozpocząć badania.
– Obiekt umieszczony w sali przystosowawczej nr 1, profesorze. – rozległ się delikatny kobiecy głos.
– Bardzo dobrze. Komputer, podgląd audio i video sali przystosowawczej nr 1.
Na ekranach głównego terminalu badawczego ukazały się różne ujęcia sali.
– Poczekamy, aż się wybudzi. – profesor usiadł na laboratoryjnym krześle i zaczął przeglądać dane, zebrane od uderzenia meteorytu (w miejscu uderzenia zbudowano obecny ośrodek badawczy), aż do umieszczenia obiektu w sali przystosowawczej. Zastanowiły go wyniki jednego z pierwszych badań nad obcym DNA. Wyniki wskazywały na to, że genetycznie, miało ono tylko kilkanaście lat. Czy to możliwe, że meteoryt, który mógł przez eony przemierzać próżnię, niósł tak młody ładunek? Może brak tlenu, lub innego gazu, jakiego potrzebowała ta forma życia, spowodował coś w rodzaju letargu? Ale ile mogło trwać w takim uśpieniu? Sto lat? Tysiąc? Milion? Nie! Czy jednak na pewno… nie? Nagle w umyśle uczonego zaświtała inna myśl. A co, jeśli upadek meteorytu nie był przypadkiem? Co, jeśli była to przesyłka, którą ktoś… albo coś do nas wysłało? Jeśli tak, to kto… co skierowało go na Ziemię? I jakie są zamiary nadawcy? Czy to, co znaleźli w meteorycie, jest jakimś kosmicznym podróżnikiem przemierzającym czarną otchłań kosmosu w najprostszej formie? A może to jakiś skazaniec zesłany na tą prymitywną planetę za karę? A może to poprostu poseł – przedstawiciel obcej cywilizacji? A może to…
– Profesorze! Profesorze! – krzyczał Collins potrząsając uczonym – Obiekt się wybudził! – Drozynski szybko wstał, podbiegł do terminalu i patrzył kolejno na obraz, jaki ukazał się na wszystkich monitorach. Rx-73 chodził wkoło po pomieszczeniu rozglądając się niepewnie.
– Komputer! Odsłonić zwierciadło nr 1! Zobaczymy, czy zorientuje się, że to jego odbicie. – Zwrócił się do asystujących mu ludzi.
– Zwierciadło nr 1 odsłonięte. – zakomunikował spokojnie komputer. Zebrani spojrzeli na jeden z monitorów. Zobaczyli na nim zwierciadło, plecy obiektu i jego odbicie. Profesor nerwowo przełknął ślinę. Obiekt zmrużył oczy i niepewnie dotknął tafli lustra. Zebrani przy terminalu wstrzymali oddech. Istota przeciągnęła dłonią po szkle. Obiekt zacisnął pięść, a następnie pomachał do swojego odbicia…
– Tak! Dobrze! – zakrzyknął Drozynski – On wie, że to jego odbicie, a nie inny obiekt!
Rx-73 dotknął policzka i zaczął wodzić palcem po skórze, wzdłuż kości żuchwy. Patrzył na swoje odbicie kilkanaście minut. Uczeni chciwie wpatrywali się w każdy jego gest. W końcu obiekt usiadł pod ścianą naprzeciw lustra i znów zaczął wpatrywać się w siebie.
– Dobrze, spróbujmy teraz nauczyć go jeść. – powiedział Drozynski i zaczął ustawiać odpowiednie parametry w komputerze.
– Profesorze, – zapytał jeden z zebranych – czy to nie za szybko? W końcu dopiero się przebudził i…
– I na pewno jest głodny. – dokończył za niego zwierzchnik – A jeśli jest głodny, powinnyśmy go nakarmić.
Spojrzenia wszystkich skupiły się na jednym z monitorów. Na ekranie było widać jak z jednej ze ścian wysuwa się ekran. Obiekt z zainteresowaniem spojrzał na nowy element środowiska. Tuż obok ekranu, z podłogi, wysunęła się mała kopuła. Czerń ekranu lekko zamigotała i ukazał się obraz takiej samej kopułki, jak ta na podłodze. Obiekt kilkakrotnie przeniósł wzrok pomiędzy dwoma identycznymi przedmiotami.
– Tak! Widzi podobieństwo i zdaje sobie sprawę z tego, że na ekranie widać tylko obraz! – ekscytował się profesor. Tymczasem, na obu kopułach, powstała mała szczelina. Po chwili obie połowy każdej z kopuł wsunęły się w podłogę, odsłaniając ukryte wewnątrz talerze z jedzeniem. Na ekranie ukazał się nagi mężczyzna siadający obok talerza. Obiekt zrobił to samo. – Bardzo dobrze! Komputer! Zanotuj wpis obserwacyjny nr 1: obiekt posiada zdolność nauki poprzez bodźce wzrokowe. Rozpoznaje swoje odbicie i potrafi naśladować czynności przedstawione w formie obrazu.
– Zanotowano wpis.
Tymczasem obiekt zobaczył jak mężczyzna nabiera żywność dłonią i wkłada ją do ust, a następnie wykonuje pionowe ruchy żuchwą. Rx-73 powtórz czynność. Wtedy po raz pierwszy poczuł smak. Wtedy także po raz pierwszy poczuł głód. Instynktownie przeżuł i połknął pokarm. Kiedy zjadł już wszystko, co było na talerzu, nie czuł już głodu. To niemiłe uczucie w żołądku zostało zastąpione innym, o wiele przyjemniejszym – sytością. Kopuła na talerze zamknęła się i wsunęła w podłogę.
– No! Ciekawe czy teraz sobie poradzi. – mruknął do siebie profesor i wcisnął kilka klawiszy na klawiaturze terminalu. Ze ściany przeciwnej do tej, na której był ekran, wysunął się mały sedes. Obiekt rzucił na niego okiem i zaraz spojrzał w przeciwną stronę. – Komputer! Zanotuj następną obserwację: obiekt zauważył, że monitor podaje mu informacje o nieznanych obiektach i czynnościach. Pamięta, że na ekranie ukazała się „instrukcja obsługi” jedzenia. Teraz widząc obcy element w postaci sedesu, szuka jego „instrukcji obsługi” na ekranie.
– Zanotowano wpis.
Obraz monitora ukazał obiektowi tego samego mężczyznę, co poprzednio. Tym razem człowiek podszedł do sedesu dotykając dłonią podbrzusza. Usiadł na sedesie, a po kilkunastu minutach wstał i odszedł. Obiekt podszedł do obcego elementu i ostrożnie na nim usiadł. Nic się jednak nie zdarzyło. Z obrazem zdziwienia na twarzy wstał i zaczął się wpatrywać w ekran monitora. Nie zobaczył jednak nic poza czernią.
– Poczekamy, aż strawi to, co zjadł i zobaczymy co zrobi. – rzekł Drozynski i zwrócił się do towarzyszy. – Jeżeli jego przemiana materii przebiega tak szybko jak u nas, to może trochę to potrwać. Na razie macie kilka godzin wolnego, ale bądźcie gotowi. Nie wiemy jak szybko zachodzą u niego podstawowe procesy życiowe. – większość asystentów profesora wyszła z pomieszczenia, a on sam usiadł i zaczął wpatrywać się w obiekt.

***

– Profesorze! Chyba się zaczyna! – Ramirez potrząsnął Drozynskim.
– Ramirez? Co ty tu robisz?
– Przyszedłem zobaczyć jak się ma ten wasz „szczur” laboratoryjny. A więc niedługo będziemy tu na dole mieli małe zoo, co?
– Możesz patrzeć do woli, ale pamiętaj o tabliczce.
– O jakiej tabliczce? – zadziwił się żołnierz.
– Nie karmić zwierząt. – Obydwaj się roześmiali. Zaraz jednak spoważnieli wpatrując się w jeden z monitorów, na którym widać było poczynania ich „szczura”. Obiekt nerwowo chodził po pomieszczeniu trzymając się za brzuch. W końcu jego wzrok zatrzymał się na ściennym monitorze. Przekrzywił lekko głowę i spojrzał na sedes. Obrócił się, podszedł do niego i usiadł. Po kilku chwilach wstał z wyrazem ulgi na twarzy.
– Komputer! Zanotuj następny wpis obserwacyjny: obiekt potrafi kojarzyć. – powiedział profesor uśmiechając się z dumą, zupełnie, jak gdyby Rx-73 był jego dzieckiem.
– No, przynajmniej nie będzie zbytnio brudził. – zażartował Ramirez.

***

Chwilowo zatrzymano proces przystosowawczy obiektu nr rx-73. Skoncentrowano się na obserwacji jego wskaźników życiowych przesyłanych przez implanty. Większość personelu naukowego została oddelegowana do sektora hodowli. Ich zadaniem było wyhodowanie dalszych obiektów. Profesora Drozynskiego nie było jednak w tej grupie. Oni byli w stanie poradzić sobie bez jego nadzoru. Mieli przecież wszystkie dane, jakie zgromadzono przy powstaniu obiektu nr rx-73. Profesor pozostał przy „pierworodnym”. Razem ze swoimi najlepszymi pracownikami starał się ustalić jakąś normę, czy skalę według której mógłby w przyszłości interpretować wyniki fizyczne kolejnych obiektów. Nie było to łatwe, gdyż dane dotyczące przebiegu poszczególnych procesów fizjologicznych z kolejnych dni obserwacji wykazywały duże wahania. Przez te kilkanaście dni, podczas których z rzadka opuszczał pokój kontrolny, Drozynski zdał sobie ze swojego przywiązania do Rx-73. Zaczął traktować go (na ile to było możliwe w tych warunkach i tej sytuacji) jak swojego syna, był dumny ze wszystkich jego postępów i martwił się zastojami w jego rozwoju. Było to szczególnie widoczne, kiedy wznowiono proces przystosowawczy.
– Panowie – zwrócił się do współpracowników – jutro mam zamiar wejść do sali przystosowawczej i spróbować nawiązać kontakt z obiektem. – Po pomieszczeniu przebiegł szmer zdziwienia, może nawet przerażenia. Naukowcy patrzyli na swojego zwierzchnika z niedowierzaniem.
– Ależ, profesorze! Nie wiemy jak on reaguje na inne istoty! Może mieć instynkt drapieżnika, albo się przestraszyć… Proszę nie zapominać, że implanty znacznie zwiększają jego siłę i szybkość. Może pana zabić zanim się pan spostrzeże. – mówił Collins. Drozynski wziął głęboki oddech i zwrócił się do podwładnego.
– Już podjąłem decyzję. Od was jednak – tu zwrócił się do pozostałych – oczekuję pełnej gotowości. Jeżeli wyda wam się, że coś jest nie tak, macie działać szybko i zdecydowanie. Jakieś pytania? – w pomieszczeniu zaległa grobowa cisza. – A więc, dobrze. Do jutrzejszego dyżuru macie wolne, ale jutro chcę, abyście byli przygotowani.
– Przepraszam profesorze. Przygotowani na co? – zapytał nieśmiało jeden z młodszych asystentów.
– Chciałbym to wiedzieć chłopcze. – rzekł profesor i zamyślił się. – Chciałbym to wiedzieć… – powtórzył nieobecnym głosem.

***

– Czy wszystko gotowe? – zapytał Drozynski stojąc przed drzwiami do sali przystosowawczej nr 1. – Wskaźniki sprzętowe w normie?
– Tak. – odpowiedział siedzący przy głównym terminalu Collins.
– A wskaźniki życiowe obiektu?
– Tak, jakby. W każdym razie nie odbiegają od średniej z poprzednich dni. – mruknął uczony.
– Dobrze, profesorze. – powiedział Ramirez. Wraz z grupką funkcjonariuszy uzbrojonych w paralizatory miał czekać na korytarzu i wkroczyć w razie niebezpieczeństwa. Sam zgłosił się do grupy interwencyjnej. Drozynski był jego przyjacielem i chciał być na miejscu, żeby dopilnować bezpieczeństwa naukowca. – W razie czego niech nas pan wezwie. – powiedział – Jeżeli musielibyśmy wkroczyć, wydałem rozkaz, aby w miarę możliwości starać się nie skrzywdzić twojego pupilka.
– Dzięki, amigo. – uśmiechnął się Drozynski.
– Profesorze, zaczynamy. – zakomunikował Collins. Drzwi rozsunęły się z cichym sykiem.
– No, trzymajcie za mnie kciuki. – rzucił uczony i wszedł do sali.
– Teraz zobaczymy co zrobi nasza Wunderwaffe. – mruknął Ramirez i sprawdził poziom energii w paralizatorze.

***

Przed wejściem Drozynskiego do sali, na monitorze obiekt zobaczył kolejny film instruktażowy. Na ekranie zobaczył tego samego mężczyznę, co poprzednio siedzącego pod ścianą w sali bliźniaczo podobnej do tej, w jakiej przebywał obiekt. Nagle na jednej ze ścian pojawiła się pionowa szczelina, która powiększyła się tworząc w ścianie prostokątny otwór. Przez ten otwór wszedł do sali inny człowiek. Był ubrany na biało. Podszedł do siedzącego mężczyzny i wyciągnął do niego dłoń. Mężczyzna również podał mu dłoń. W chwilę potem podobne drzwi otworzyły się przed siedzącym obiektem. Stał w nich człowiek ubrany na biało. Obiekt powoli wstał, a po chwili przykucnął nie spuszczając wzroku z dziwnego zjawiska. Drozynski zrobił krok naprzód. Obiekt napiął mięśnie gotowy do ataku, lub ucieczki. Tak nakazywał mu instynkt. Profesor powoli wyciągnął rękę w stronę obiektu. Ten szybko spojrzał na ścienny monitor po czym odwzajemnił gest. Ich dłonie dzieliło zaledwie kilkanaście centymetrów, kiedy człowiek popełnił błąd. Szybko złapał dłoń obiektu i uścisnął ją. To było dla pół-kosmity zbyt dużo i zbyt szybko. Błyskawicznie cofnął rękę i zadał cios. Pod wpływem nagłego wzrostu poziomu adrenaliny spod jego paznokci wysunęły się długie tytanowe ostrza. Był to jeden z implantów zwiększających zdolności bojowe obiektu. Tymi właśnie ostrzami rozorał przedramię profesora.
– Alarm! Alarm! Atak obiektu! Atak obiektu! – wykrzyczał do mikrofonu Collins. Do sali przystosowawczej wtargnął Ramirez, a za nim kilku funkcjonariuszy porządkowych. Na ich widok obiekt instynktownie przyjął postawę obronną. Oficer widząc, że Rx-73 nie atakuje, krzyknął.
– Zabierzecie profesora do ambulatorium! – Jego podkomendni szybko spełnili rozkaz. Ramirez, osłaniając się paralizatorem, zaczął się wycofywać. Obiekt wciąż trwał w gotowości. Z ostrzy wystających spod paznokci lewej dłoni wciąż kapała krew. W pewnym momencie ich spojrzenia spotkały się. Czarne, ludzkie oczy Ramireza i jadowicie zielone, zimne oczy bestii. Pionowe, kocie źrenice hybrydy zwężyły się natrafiając na wzrok żołnierza. Dwa czarne ostrza na tle lodowatej zieleni. Skrzydła drzwi zasunęły się z cichym sykiem.
***

Prywatny dziennik prof. Adama Drozynskiego,
Wpis z dnia 6 VII 2070r.

Stoję przed potężną budowlą. Nie wiem co to jest. Może to jakiś pałac, albo świątynia? Nie potrafię opisać jej kształtu. Wiem tylko, że zbudowana jest z jakiegoś czarnego materiału. Nie wiem, czy to kamień, czy metal. Nigdy nie mogę jej dotknąć. Mogę tylko wejść do jej wnętrza. Wchodząc do tego dziwnego budynku zagłębiam się w mrok. Idę długo. Nie wiem ile. Minuty? Godziny? Dni? Nie wiem. W końcu zawsze dochodzę do olbrzymiej, kolistej komnaty. Na środku płonie purpurowy ogień. Na ścianach, które pną się w górę i giną w mroku, połyskują dziwne, purpurowe znaki. Czy to ich pismo? Nie wiem. We śnie widzę je wyraźnie, ale kiedy się budzę zapominam. Zawsze zapominam� Nagle słyszę głos. A raczej dziesiątki, setki, tysiące głosów. Spokojnych, śmiejących się, histerycznych, krzyczących, kobiecych, męskich, dziecięcych, starczych, ludzkich, zwierzęcych� I zawsze słyszę te same słowa: „Dlaczego zniewoliłeś naszego syna?”. Nie mogę odpowiedzieć. Nie mogę odejść. Nic nie mogę zrobić. Mogę tylko stać i patrzyć, jak z ciemności wyłaniają się� Cienie. Tylko tak potrafię je opisać. Nie wiem nawet jak wyglądają. Nie wiem, czy w ogóle mógłbym je zobaczyć. Czuję tylko jak się zbliżają: powoli, nieubłaganie. Ogień na środku komnaty zaczyna przygasać. Symbole na ścianach przestają połyskiwać i po kilku chwilach giną w ciemności. A mogę tylko stać i czuć zbliżające się Cienie. W końcu przybywają. Rzucają się na mnie, wbijają się w mój umysł, moją duszę. A ja mogę tylko stać i modlić się, żeby to wreszcie się skończyło. Każda sekunda staje się wiecznością. W końcu przychodzi pustka. Nie ciemność, ale pustka. Całkowity brak istnienia. Wtedy się budzę. To był tylko sen. Ten sen nawiedza mnie co noc, od kiedy zostałem zraniony przez obiekt nr rx-73. Co on oznacza? Czy podczas ataku do mojej krwi dostały się jakieś substancje halucynogenne, których nie wykryliśmy? Może to część systemu obronnego „obcej” części jego organizmu? Czy ja popadam w paranoję?”

***

12 VII 2070r.
Tajny ośrodek badawczy armii Stanów Zjednoczonych w bazie Black Mountain w stanie Waszyngton.
Poziom 12. Sala Przystosowawcza nr 1.
Drzwi rozsunęły się z cichym sykiem. Profesor wszedł do pomieszczenia. Obiekt nr rx-73 przyjął postawę obronną mrużąc oczy.
– Witaj. – powiedział Drozynski uśmiechając się serdecznie.
– Ten facet to albo kompletny wariat, albo kompletny idiota! – krzyczał stojący przed drzwiami do sali Ramirez. – Przecież ten jego pupilek może go rozszarpać na strzępy zanim my tutaj zrobimy krok. Adam! Jeśli przeżyjesz zabiję cię! – krzyknął w stronę drzwi. Tymczasem profesor próbował porozumieć się z obiektem.
– Adam. – rzekł powoli i wyraźnie kładąc sobie dłoń na klatce piersiowej. Powtórzył to kilkakrotnie. Bez efektu. Zaczął już myśleć, że trzeba jeszcze poczekać z nauką mowy, kiedy obiekt zaczął niepewnie poruszać ustami.
– Aaaaaa…..dam. A�dam. Adam. – Powiedział nieśmiało.
– Tak! Bardzo dobrze! Adam. – prawie krzyknął Drozynski przykładając rękę do klatki piersiowej.
– Adam. – powtórzył obiekt z zadowoleniem. Profesor popatrzył na niego.
– Trzeba ci wymyślić jakieś imię. Nie możesz przez całe życie być obiektem nr rx-73. – Powoli zaczął wyciągać rękę w stronę swego „rozmówcy”. Ten, pamiętając poprzednią próbę dotknięcia go, odsunął się na kilka kroków.
– Nie bój się. Spokojnie. – szeptał profesor. Widocznie dało to pożądany efekt, bo obiekt, choć z wielkimi oporami, dał się dotknąć. – Seth. – powiedział Drozynski. – Będziesz się nazywał Seth. Adam, Seth. – rzekł dotykając klatki piersiowej obiektu.
– Seth. – powtórzył obiekt w zamyśleniu.

***

22 X 2077r.
Tajny ośrodek badawczy armii Stanów Zjednoczonych w bazie Black Mountain w stanie Waszyngton.
Poziom 3. Sala Konferencyjna nr 2.

– Co takiego?! – krzyczał Drozynski. – Nie możecie tego zrobić! Nie teraz! Przecież jesteśmy już w ostatniej fazie! Obiekt rx-73 jest już prawie gotowy! Przygotowanie innych to kwestia kilku miesięcy.
– Nawet, gdyby to była kwestia paru godzin i tak rozkaz by się nie zmienił! – przerwał mu gen. Ransom. – Z powodu zagrożenia wojną nuklearną macie zakończyć wszystkie badania, wyniki i najważniejsze… okazy zabrać ze sobą i udać się do schronu. Zresztą generał Sharks wie wszystko. Żegnam. – zakończył Ransom.

***

23 X 2077r.
Godzina 10.35.
Tajny ośrodek badawczy armii Stanów Zjednoczonych w bazie Black Mountain w stanie Waszyngton.
Poziom 0. Powierzchniowa stacja łączności.
– Tu generał Sharks! Wszyscy mają udać się na poziom 15. Powtarzam wszyscy mają udać się na poziom 15. Radary dalekiego zasięgu wykryły zbliżające się do terytorium Stanów Zjednoczonych rakiety, które prawdopodobnie przenoszą głowice nuklearne. Trajektoria lotu jednej z nich wskazuje, że nasza baza może zostać zaatakowana, dlatego ruszyć dupy i złazić do schronu! To nie są ćwiczenia.

***

23 X 2077r.
Godzina 11.02.
Tajny ośrodek badawczy armii Stanów Zjednoczonych w bazie Black Mountain w stanie Waszyngton.
Poziom 15. Schron przeciw atomowy.
– Szybko! – krzyczał Drozynski kierujący przygotowaniami naukowymi w schronie. – Umieścić obiekty w komorach kriogenicznych. Nie bój się Seth. – zwrócił się do swego pierworodnego – Nic ci się nie stanie. Po prostu zaśniesz. Jeśli wszystko pójdzie dobrze obudzisz się za kilka dni. – powiedział i pomógł mu się ułożyć w komorze. – Zamknąć komory! Uśpić obiekty! Wypełnić komory krio-żelem! Spraw… – profesor nie dokończył. Nagle wszystko się zatrzęsło, a z góry dobiegł straszliwy huk. Wrota schronu zaczęły się zamykać. Kilku maruderów przecisnęło się przez nie w ostatniej chwili. Po chwili zebrani usłyszeli głuchy zgrzyt i wrota się zamknęły.
– A więc jednak wojna. – powiedział gen. Sharks. Nagle z głośników popłynął spokojny głos komputerowego syntezatora mowy.
– Na skutek wybuchu uszkodzone zostały systemy podtrzymywania życia w schronie. Proszę o udanie się do komór kriogenicznych.
– Co to za g**no! To po co go budowali skoro od razu się zepsuł?! Wiedziałem, że ta umowa handlowa z Chinami nam zaszkodzi. – mamrotał Ramirez udając się, tak jak inni, do swojej komory. Ułożył się jak mógł najwygodniej i wcisnął przycisk auto. Po chwili komora wypełniła się krio-żelem, a oficer zapadł w spokojny sen. Śnił o tym co było i o tym co będzie. Wyobrażał sobie świat zniszczony potęgą atomu. Świat jałowy i nieprzyjazny, w którym codziennie trzeba na nowo rozpoczynać walkę o przetrwanie. Niestety, to co sobie wyobrażał nie było nawet w części tak przerażające, jak to, co miało za kilkanaście lat powstać na powierzchni.

***

Kilkadziesiąt lat później.
– Rozpoczynam procedurę przywracania obiektów hodowlanych do stanu używalności. – miękki głos z syntezatora zakomunikował rozpoczęcie pobudki. Po odciągnięciu krio-żelu z komór kriogenicznych system rozpoczął pomiar wskaźników życiowych obiektów.
– Komora nr 1 – śmierć podczas hibernacji. Komora nr 2 – obumarcie organów wewnętrznych podczas hibernacji. Komora nr 3 – prawidłowe wskaźniki życiowe. Komora nr 4 – śmierć podczas hibernacji. Komory 5-12 niesprawne.
Tylko trzecia komora była sprawna. Komputer nie rozpoczął procedury aktywacji komór w których przebywał personel bazy z powodu niedostatecznej ilości energii.
Komora nr 3 otworzyła się. Uchodzące z niej gazy usypiające ostro zasyczały. Po kilku minutach z jej wnętrza dobiegło ciche westchnięcie, a następnie wyszła z niej odziana w kombinezon izolacyjny postać. Był to Seth. Pierworodny. Po kilku krokach upadł na podłogę. Długi okres hibernacji spowodował znaczne osłabienie organizmu. Nie czuł głodu, ani pragnienia. Był po prostu słaby.
– Gdzie jest ojciec? – zapytał.
– Obiekt nie znaleziony. Sprecyzuj. – odpowiedział komputer.
– Adam Drozynski. – Prof. Adam Drozynski spoczywa w komorze kriogenicznej nr 74. – poinformowała maszyna.
– Wybudź go. – rozkazał Seth.
– Nie można spełnić polecenia. Za mało energii.
– Jak to?!
– Za mało energii. Próba aktywacji następnych komór przy niedoborze energii może skończyć się zawieszeniem systemu i przerwaniem podtrzymywania życia hibernowanych, a w rezultacie ich śmierć.
Seth zamilkł na kilka chwil.
– Czy istnieje możliwość zwiększenia poziomu energii z wnętrza bazy?
– Nie. Energia musi zostać doprowadzona z niezależnego źródła.
Pierworodny zaczął rozmyślać nad tym co usłyszał. Po kilku minutach odwrócił się i zaczął poszukiwania komory nr 74. Znalazł ją po przeszukaniu kilku przechowalni. Przez zaparowaną od wewnątrz substancję szkło podobną ledwo można było dojrzeć twarz prof. Drozynskiego.
– Ojcze, obiecuję ci, że znajdę sposób, aby przywrócić cię do życia. Komputer, podaj informację o środowisku na zewnątrz bazy.
– Informacje niedostępne. Podczas ataku zostały zniszczone wszystkie sensory i instalacje powierzchniowe. – odpowiedział system. Pierworodnemu udało się po kilkunastu minutach prób otworzyć wrota schronu. Okazało się, że winda nie działa, więc zaczął wspinać się schodami na poziom 6, gdzie mieściła się zbrojownia i magazyny sprzętu dla żołnierzy. Zrzucił kombinezon izolacyjny. Tam ubrał się i uzbroił, a następnie po wzięciu kilku niezbędnych elementów wyposażenia polowego ruszył w stronę powierzchni. Podejrzewał, że stare wyjścia będę zniszczone, więc ruszył w stronę jednego z licznych wyjść awaryjnych. Podziemnym tunelem z poziomu 4 dostał się jednego z nich. Po wstukaniu kodu drzwi otworzyły się automatycznie. Wtedy Seth po raz pierwszy zobaczył świat takim, jakim uczynili go ludzie XXI wieku. Wyniszczone jałowe pola na których nic nie rosło. Porozrzucane wszędzie szczątki ludzi i budynków. Po raz ostatni spojrzał na korytarz, którym przyszedł.
– Nie zawiodę cię, Ojcze. – powiedział sobie i ruszył w Pustkowie. Nie znał swoich możliwości, nie znał swojego przeznaczenia, ani pochodzenia, ale wiedział, że musi wypełnić swoją misję.

Autor: the_hated_one

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.