Historia ta będzie o chłopcu, który w tajemniczy sposób zniknął ze swojego miasta i przeniósł się do dalekiej przyszłości, mianowicie do roku 2162 i nigdy stamtąd nie wrócił. Po wielkich poszukiwaniach został uznany za zaginionego. Był on dziwnym człowiekiem bardzo interesowała go bron biała bądź palna. Lubił przebywać w starych fabrykach, bunkrach oraz tunelach. Jednak to co go spotkało zmieniło go na zawsze.
Był 2 lipca 2003 roku. W tym dniu było bardzo ciepło, gdyż grzało mocne słonce. Nikomu nie chciało się nic robić, wszyscy siedzieli w domach przed telewizorami, albo spali. Co niektórzy szli na basen wykąpać się, lecz była jedna osoba która nie siedziała przed telewizorem czy była na basenie i bawiła się z innymi ludźmi. Tą osoba był Łukasz Szklarski. Łukasz z wyglądu był osobą sympatyczną. Miał długą pociągłą twarz, zielone oczy i krótkie czarne włosy. Na co dzień chodził w wojskowej ciemno zielonej bluzie, zielonych bojówkach, czarnych adidasach które nie były już w za bardzo w dobrym stanie i zielonej wojskowej czapce. Tak właśnie chodził ubrany. Wyróżniał się nieco spośród tłumu, ale to mu nie przeszkadzało, dla niego było ważne tylko to żeby odkryć nowy bunkier czy tunel. Mieszkał we Wrocławiu mieście, w którym bunkrów czy rożnych podziemi było bardzo wiele. Nie miał problemów z ich odnalezieniem, miał do tego nosa. Ten chłopak miał jedno miejsce, w którym lubił spędzać dużo czasu. Ty miejscem była stara opuszczona, po części zniszczona fabryka, która znajdowała się na terenach, które miały być przeznaczona na budowę osiedla, lecz jak na razie nikt nie zamierzał tam nic budować. Łukasz zbadał cały teren, znał go prawie na pamięć, lecz kiedyś idąc do swojej fabryki z daleka dostrzegł cos dziwnego. To co zauważył znajdowało się za wielkimi zielonymi krzakami. Podszedł bliżej aby przyjrzeć się temu. Rozstąpił rękoma krzaki i ku swemu zdumieniu ujrzał zejście do podziemi. Zszedł po schodkach na sam dół, było tam bardzo ciemno, wiec sięgnął do kieszeni po zapalniczkę. Teraz już widział co mniej więcej znajduje się przed nim. Zaczął iść przed siebie. Szedł tak i szedł chyba z 10 minut, a końca tunelu nie było widać. Jakiś dziwny podmuch zgasił mu światło z zapalniczki. Zrobiło się jeszcze ciemniej niż na samym początku. Łukasz zapalił światło jeszcze raz, ale i tym razem zawiał jeszcze silniejszy podmuch. Coś wytrąciło mu zapalniczkę z ręki, przeraził się odwrócił i zaczął biec. Biegł, biegł, biegł i biegł, ale wyjścia z tunelu nie było widać. Stanął na chwilkę, aby pomyśleć co tu zrobić. Chłopak poczuł lekkie drganie. Dotknął ręką ściany. Drganie nasilało się coraz bardziej. W końcu drganie przerodziło się w małe trzęsienie ziemi. Cos go przewróciło na ziemie krzyknął do siebie – To już koniec!!! – ale w tym momencie trzęsienie ustało. Podniósł głowę całą umazaną błotem. W końcu wstał i znowu zaczął iść ku wyjściu. Wychodząc zza zakrętu ujrzał przed sobą jakieś dziwne jasne światło, zasłonił oczy ręką – To chyba wyjście – pomyślał. Istotnie to było wyjście, był bardzo rad że w końcu wyszedł z tego przeklętego tunelu. Popatrzył na schody którymi poprzednio schodził na dół, były bardzo zmasakrowane, ale nie przejął się tym zbytnio, gdyż pomyślał że to pewnie przez to trzęsienie ziemi. Wyszedł na powierzchnie, lecz to co zobaczył na górze bardzo go zdziwiło – To już chyba nie mogło być spowodowane przez trzęsienie ziemi – powiedział. Przed sobą widział pustynie na, której niegdyś rosło tak wiele roślin. Nie było ani jednego małego zielonego krzaczka. To było dosłownie pustkowie.
Postanowił wrócić do domu. Nie zauważył nawet ze hipermarket do którego kiedyś chodził kupować jedzenie i rożne artykuły potrzebne mu do swoich wypraw zniknął z powierzchni ziemi. Został po nim tylko szkielet starej budowli. Wyszedł na ulice Trzebnicką. Tam zobaczył sznurek opuszczonych, zniszczonych samochodów stojących przed światłami. Bardzo przeraził go ten widok, ale jeszcze bardziej przeraził go widok zburzonych kamienic i zmęczonych, wygłodzonych, brudnych ludzi. Zaczął iść w stronę czerwonego podwórza, które kiedyś tętniło życiem, a teraz zostały z niego tylko dwie marne brameczki. Zaczął wiać dosyć mocny wiatr i gazety które leżały na ziemi zaczęły unosić się i latać w powietrzu. Jedna z nich zatrzymała się na twarzy Łukasza. Zdjął ją i chciał wyrzucić. Zamarł przez moment, gdy spojrzał na datę. Na gazecie było napisane tak „2 lipca 2162r.” Podbiegł do innej gazety złapał ją. Na drugiej był napisany ten sam rok, złapał następną tak samo. Zakręciło mu się w głowie i padł nieprzytomny na ziemie. Ocknął się po dwóch godzinach w jakimś łóżku, był przykryty dziurawym kocem a pod głową miał poduszkę, która była wypełniona papierami zamiast pierza. Podniósł się energicznie i przed swoimi oczyma zobaczył jakąś dziewczynę.
Patrzyli się na siebie przez pewien czas…
Autor: ViS